niedziela, 1 sierpnia 2010

Destrukcja:(

Obiecałam pokazać mój Violet nie violet, ale go nie pokażę. Sweterka już niestety nie ma, ponieważ poszedł do prucia. Po blokowaniu i zszyciu okazało się, że jest za duży. A ja do prucia jestem pierwsza, więc długo się nie zastanawiałam i ten olbrzym uległ destrukcji.

Na pocieszenie pokażę szal i serwetkę z poprzedniego wpisu.


Na tym zdjęciu kolor jest najbardziej zbliżony do oryginału.


I jeszcze chusta.



Coraz częściej dochodzę do wniosku, że potrzebny jest mi manekin, aby można było pokazać lepsze zdjęcia.

A to taki mały przerywnik zrobiony na uspokojenie po dokonanej tytułowej destrukcji.


Jak widać po paskach postępu Summit dalej się dzierga. A co z ze sprutym sweterkiem będzie? Muszę się głęboko zastanowić, bo na razie straciłam do niego serce.

Zula,dziękuję pieknie.

egunia, cieszę się, że do mnie zawitałaś. Ja do Ciebie zaglądam regularnie i podziwiam Twoje włóczki. Firankę robiłam jako jedyną pracę. więc pewno dlatego tak szybko mi to poszło.

agata, kończ szybko, a na pewno będziesz zadowolona tak jak ja jestem.

bean, cioci to ja też zazdroszczę tej chusty.

lamika88, dziękuję.

kachazet, kupuj, bo mimo tej cienkości całkiem fajnie sie z niej dzierga. Ja też mam pół szafy włóczek, a ciągle coś w niej przybywa.

15 komentarzy:

  1. Ale zaszalalas, taki wysyp duzych prac i to w dodatku takich co barrrdzo ciesza oko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, chyba zmienisz tytuł bloga na "Pruję więc jestem" ;-)
    Chusta cudna, serweta piękna, sweterka szkoda....
    Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, szkoda sweterka :(
    Bardzo podoba mi się frywolitkowa zakładka :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Serweta jest niezwykle urokliwa, chusta ładna. A sweterka szkoda - po prostu żal, że się nie udał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chusta jest przesliczna. A urodę twoich robótek doceniam i bez manekina ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda-jak ja nie cierpie prucia,zawsze mi ogromnie żal straconych chwil.
    A serweta i chusta cudna

    OdpowiedzUsuń
  7. ja tez tak mam, że jak coś mi "nie podchodzi" to musze natychmiast spruć, żeby mnie w "w oczy nie raziło"
    frywolitkowy przerywnik, cudny. Marzę o tym, żeby się nauczyć "frywolić"
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Serwetka zachwycająca - kolor i wykończenie rewelacyjne. Nie dziwię się, że powtarzasz ten wzór.
    Z pruciem jedyna moim zdaniem metoda to od razu - inaczej się ślimaczy i ciągnie w nieskończoność.
    ...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepiękna i serweta i chusta...:-) Podziwiam za prucie... Nie cierpi,e tego robić... Zawsze pruje mi mama bo inaczej będzie robótka leżeć i leżeć i ani jej nie skończę ani nie spruje...;-D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Małgosiu!
    Widzę ,że frywolitki już oswoiłaś , bardzo pięknie Ci wychodzą , a chusta to już kolejna zjawiskowa rzecz w Twoim wykonaniu , pamiętam taki śliczny szal / pajęczynka z mgły - zapomniałam nazwę/.
    Bardzo mi się podobają ażurowe wzory z lekkich włókienek , ciocia będzie zachwycona .
    Serwetka ma bardzo ciekawe wykończenie , no ale dla mnie to wszystko magia i czary .
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  11. Taka chusta to marzenie! Przepięknie wyszła!

    OdpowiedzUsuń
  12. mnóstwo inspiracji tu u Ciebie!

    pozdrawiam,
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  13. Serweta piękna a chusty zazdroszczę:)przymierzam się właśnie do nauki i zrobienia jakiejś...pozdrawiam
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękności... ja bym pewnie też zrobiła... przez 5 lat taką serwetę...

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo mi się podobaja twoje frywolitkowe prace dlatego zapraszam do siebie po wyróżnienie jeśli masz ochotę
    http://moje-asylium.blogspot.com/2013/06/pierwsze-wyroznienie-i-nominacje.html

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że do mnie zaglądasz! Cieszę się, że chcesz zostawić tu swój komentarz. Dziękuję ;)